Żadna gałąź rolnictwa nie spotyka się z takimi emocjami i kontrowersjami, jak hodowla zwierząt futerkowych w Europie i w Polsce. Jest to spór o ekonomię, gospodarkę, etykę oraz o poprawę losu zwierząt. Czytając teksty o hodowli zwierząt futerkowych, można zauważyć, że w zasadzie nie istnieje neutralny artykuł. Jest to spowodowane uczuciami piszących i ich powiązaniami z jedną ze stron sporu. Obie grupy obrzucają się błotem i bronią swoich interesów. Przedsiębiorcy twierdzą, że są głosem pracowników i branż współpracujących oraz zagranicznych klientów, którzy kupują polskie futra. Ekolodzy i miłośnicy zwierząt uważają, że ich obowiązkiem jest pokazywanie prawdy o warunkach hodowli i stopniowe dążenie do likwidacji krwawego biznesu.
Argumenty branży – fermy futrzarskie w Polsce
Na wstępie trzeba zaznaczyć, że zwolenników i przeciwników hodowli zwierząt futerkowych w Europie i Polsce nie brakuje wśród lokalnej władzy i mieszkańców. Powyższa hodowla jest poważnym problemem społecznym. W zasadzie nie ma możliwości porozumienia się obu stron. Polska jest drugim w Europie dostawcą naturalnych futer. Rzeczywista liczba ferm futrzarskich w Polsce to ok. 1400 firm. Najwięcej zlokalizowanych jest w Wielkopolsce i na Dolnym Śląsku. Zatrudniają około 50 tysięcy osób. Każde miejsce pracy na fermie to wpływ pieniędzy do budżetu państwa, budżetów samorządów terytorialnych oraz składek ubezpieczeniowych i emerytalnych.
Przeciętne obciążenie podatkowe małego gospodarstwa hodowlanego (do 5 tys. zwierząt) to około 96 800 zł, przy czym 47% tej kwoty stanowi podatek PIT pracowników i właścicieli.
Hodowla zwierząt futerkowych to bardzo często fermy rodzinne, które wspierają lokalną społeczność. Nacisk organizacji ekologicznych i obrońców praw zwierząt sprawił, że domy aukcyjne prowadzą weryfikację dobrostanu zwierząt ze wszystkich ferm.
Hodowcy zwierząt futerkowych uważają, że filmy z ferm, które krążą po internecie, to relacje z pseudohodowli. Obrońcy zwierząt zaprzeczają tym rewelacjom i wskazują, że filmy pochodzą z dużych, znanych hodowli pokazują prawdziwe oblicze hodowli zwierząt futerkowych w Europie i w Polsce. Lobby futrzarskie stara się przekonać opinię publiczną, że ekolodzy są terrorystami i nie chodzi im o zwierzęta, tylko o zyski z kapitału zagranicznego.
Argumentacja ekologów
Wobec powyższych argumentów piłeczkę odbijają obrońcy praw zwierząt, którzy regularnie filmują hodowle i pokazują, jak traktowane są zwierzęta – ciasne klatki, brak przestrzeni życiowej, okaleczanie i kanibalizm. Lisy, jenoty i norki to zwierzęta, które potrzebują olbrzymiej przestrzeni życiowej. Trzeba przyznać, że ekologom udało się w społeczeństwie wzbudzić bunt przeciwko hodowli zwierząt futerkowych w Europie i w Polsce.
Za zakazem tego typu działalności opowiada się 70% społeczeństwa, w tym większość mieszkańców mieszkających w sąsiedztwie ferm.
Argumenty strony społecznej są bardzo mocne – sąsiedztwo fermy zwierząt futerkowych oznacza spadek wartości nieruchomości, plagę much i innych uciążliwych owadów, zatruwanie wód gruntowych i zagrożenie dla środowiska spowodowane ucieczkami zwierząt. Nawet obostrzenia w zakresie ogrodzenia ferm niewiele zmieniają w tej materii. Społeczny sprzeciw budzi bardzo brutalny sposób uśmiercania zwierząt – prądem lub gazowanie. Na fermach ekolodzy znajdują martwe zwierzęta na różnym etapie rozkładu, co najlepiej świadczy o warunkach sanitarnych hodowli.
Przepisy dotyczące hodowli zwierząt futerkowych
Istnieją przepisy regulujące hodowlę zwierząt futerkowych w Polsce. Rozporządzenie ministra rolnictwa i rozwoju wsi z 28 czerwca 2010 r. w sprawie minimalnych warunków utrzymywania gatunków zwierząt gospodarskich oraz normy unijne przewidują, że dla zachowania dobrostanu, lisowi na fermie wystarcza klatka o powierzchni 0,54 mkw (0,6×0,9 m) i wysokości 0,5 m.
Podobne normy wyznaczono dla innych gatunków, np. dla jenotów (identyczne jak dla lisa) czy norek amerykańskich (0,3×0,6×0,35 m). Przepisy są dalekie od zapewnienia dobrostanu zwierzętom, które mają naturalną potrzebę ruchu, kontaktu z wodą (norka), polowania, przeżuwania. Nawet ich rygorystyczne przestrzeganie nie oznacza dobrych warunków życia zwierzaków.
Opłacalność hodowli zwierząt futerkowych
Opłacalność hodowli zwierząt futerkowych w Europie i w Polsce dramatycznie spada i na nic zdają się zaklęcia hodowców o milionowych wpływach do budżetu gmin i państwa. Spadek opłacalności wynika z tego, że największe domy mody rezygnują ze względów etycznych z naturalnych futer. Wymagają tego ich klienci, którzy nie chcą nosić naturalnych futer.
Ceny w światowych domach aukcyjnych maleją, co powoduje zmniejszanie się liczby ferm zwierząt futerkowych. Wiele państw europejskich: Niemcy, Chorwacja, Litwa, Czechy, Wielka Brytania, czy nawet Holandia, która do niedawna zajmowała czołowe miejsce w tym zakresie, zakazały całkowicie hodowli zwierząt na futro. Przyczyną spadku opłacalności hodowli zwierząt futerkowych w Europie i Polsce są wielkie społeczne akcje typu „ Moja mama, nie Twoje futro”, czy „Lepiej nago niż w futrze”. Mają one tysiące udostępnień w mediach społecznościowych. Powszechny sprzeciw budzą zdjęcia modelek fotografujących się w futrach.
Społeczeństwo dochodzi do wniosku, że są zawody, które nie powinny być dopuszczalne. Jednym z nich jest hodowca zwierząt futerkowych. W powszechnym odczuciu hodowli towarzyszy złe traktowanie zwierząt i przekonanie, że bez futer człowiek może przeżyć. Tym bardziej, że produkowane są futra sztuczne, do których wytwarzania nie przelewa się krwi zwierząt, a technologia produkcji sprawia, że wyglądają nawet lepiej niż naturalne. W opinii społeczeństw Europy, hodowla zwierząt futerkowych jest wstydliwym reliktem przeszłości. Futra przestają się kojarzyć z luksusem czy elegancją.